
Przygoda z Suzuki Kizashi pokazała mi jak bardzo niewiedza na temat danej marki może wpłynąć na jej subiektywną, często błędną ocenę. Nigdy nie sądziłem, że samochody ze śmigłem na masce są kiepskie, bo takich rzeczy mówić nie wolno! Przeciwnie, marka ma potężną historie, samochody sprzedają się świetnie, miliony użytkowników ją chwalą za niezawodność, precyzję prowadzenia i staranne wykończenie. Mimo tego mnie do tej marki nigdy za specjalnie nie ciągnęło (z wyjątkiem M5 E60, w której dźwięku V10 jestem zakochany i marzę, żeby kiedyś się takim chociaż przejechać). Jak o każdej marce, o tej również miałem pewną wiedzę, ale w tym przypadku tylko czysto teoretyczną. Nigdy żadnym BMW nie jeździłem, a w głowie miałem stereotypy związane z przeciętnymi właścicielami E30, E34 czy E36 i ich wariacjami tuningowymi. Oczywiście nie generalizuje i nie mówię, że każdy właściciel BMW taki jest, ale trzeba przyznać, że jest ich sporo. Stwierdziłem, że czas najwyższy zmienić poziom swojej wiedzy i bliżej poznać ten fenomen. Stwierdziłem, że najlepiej będzie zacząć od najpopularniejszego modelu produkowanego przez BMW czyli serii 3. Za obiekt, który miał mi dostarczyć nowych doświadczeń miało posłużyć najnowsze wcielenie serii 3 czyli model F30 z benzynowym silnikiem o mocy 245 KM i automatyczną skrzynią biegów.